Duże miasta mają to do siebie, że jest w nich wiele ciekawych miejsc, dużo się dzieje i człowiek nie powinien się w nich nudzić. Niby tak, ale spotkałam się ze zdaniami, że jak ktoś ma wszystko na wyciągnięcie ręki, to nie sięga nawet po połowę tego, co ma pod nosem. Naspotkaniu dzieci obejrzą baśń „W czarnej Hańczy”a następnie Kodowanie na dywanie – zajęcia z robotyki Na zajęciach dzieci zostaną wprowadzone w świat kodowania za pomocą różnorodnych gier (z niewielką pomocą robotów Scottie Go) i zabaw usprawniających logiczne myślenie, pamięć i koncentrację. Bronson87 Hej dzieci jeśli chcecie Zobaczyć Smerfów las Przed ekran dziś zapraszam was. [Smerfy] I telewizor włączcie Dźwięk podkręćcie i usiądźcie Zaczynamy dla Was nowy film Uwaga Smerfy zbliża się niebezpieczeństwo! Kryjcie się to Gargamel! [Gargamel] Uch, jak ja nie cierpię Smerfów Grupy, galeria zdjęć, edukacja, filmy. Sprawdź aktualny jadłospis naszej placówki oraz grafik posiłków Hej dzieci! Jeśli chcecie, zobaczyć smerfów świat. Wstąpcie do lodziarni i spróbujcie naaaas Reszta smaków poniżej ⬇️⬇️⬇️ Wiśnia Wanilia Słony Vay Tiền Nhanh Chỉ Cần Cmnd Nợ Xấu. Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2017-11-09 15:54:33 pogodnaMaria Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-11-09 Posty: 20 Temat: Hej dzieciaki co tam u was słychać? Rozmowy o powstał jako odpowiedź dla przedszkolanki nie umiejącej sobie poradzić z problematycznym dzieckiem. Ale warto temat potraktować osobno. Chętnie porozmawiam z osobami mającymi trudności z dzieckiem. Wymienię się doświadczeniem z koleżankami po fachu ale również bardzo chętnie z rodzicami. Będę opisywać realizowanie w życiu codziennym tego, o czym piszę. To nie będzie poradnik tylko rozmowa. Nie chcę dawać gotowych rad, niech to będzie koleżeński dialog, wymiana myśli. Oczywiście imiona dzieci będą zmienione. Od lat prowadzę grupy przedszkolne dla 5-cio i 6-ciolatków. Rodzice dzieci z problemami najczęściej nie współpracują ze mną bagatelizując istotne dla ich dzieci sprawy. Moje grupy nie są integracyjne choć nieformalnie są. Co roku są w nich dzieci trudne, z różnymi dysfunkcjami, najczęściej emocjonalnymi wynikającymi z rozmaitych przyczyn, np. przebodźcowania. Jestem jedynym nauczycielem-wychowawcą, nie mam żadnej pomocy. Często zdarzają się dzieci głuchonieme, upośledzone w stopniu lekkim, dzieci alkoholików itp. U każdego z moich byłych wychowanków rodzice zauważali znaczną poprawę w zachowaniu i funkcjonowaniu dziecka. Przede wszystkim zaś wielką chęć chodzenia na zajęcia. Z czego ta chęć wynika? Z miłej, przyjaznej dla KAŻDEGO dziecka atmosfery, wsparcia i pomocy w trudnych dla niego chwilach, sporej dawki poczucia humoru na co dzień, wyrozumiałości i życzliwości także dla rodziców, wielu rozmów prowadzonych w tonie zrozumienia. Najczęściej mam do czynienia z zaburzeniami w zachowaniu dzieci, agresją, lękliwością, nadpobudliwością psychoruchową. Pośród objawów zaburzeń najczęstsze są te fizjologiczne. W tym roku mam także dziecko 6-cioletnie, które nie radzi sobie z toaletą. Od września sytuacja poprawiła się. Co takiego zrobiłam? Nic szczególnego. Pozwalam wychodzić do toalety zawsze, kiedy potrzeba jest jeszcze niezbyt dokuczliwa, dziecko ma wsparcie i w czasie zajęć i zabaw, jest chwalone za najmniejsze sukcesy, inne dzieci pomagają mu w różnych sytuacjach-nie wyśmiewają tylko wspierają. Mówię do dziecka tonem łagodnym, spokojnym, życzliwym. Wiele czynności wykonuje samo, coraz chętniej. Od lat wiem z doświadczenia, że nie trzeba nieludzkiego wysiłku aby dziecku skutecznie pomóc. Zawsze buduję przyjazną atmosferę wśród dzieci, co roku od nowa i każdego dnia. Tworzę więzi, które trwają przez lata. Mam w placówce wielu młodych przyjaciół. Rodzice, których starsze dzieci były w mojej grupie starają się umieścić u mnie także swoje młodsze pociechy. Wielu z nich nawet po latach chętnie ze mną rozmawia, widać, że są życzliwi, bo pamiętają jeszcze moją życzliwość i wyrozumiałość. Starsi wychowankowie specjalnie do mnie przychodzą w odwiedziny, pogadać. Czują się u mnie dobrze, swobodnie. Często dzieci i rodzice zaczepiają mnie na ulicy, w sklepie itp. z dużą życzliwością. Widzę także jak wiele moich koleżanek spotyka się z niechęcią i wulgarnym słowem pod ich adresem od byłych wychowanków. Nieraz słychać za drzwiami krzyki nauczyciela na dzieci, czasem nawet płacz… W tym zawodzie wylewanie swoich osobistych frustracji na dzieci nie może mieć miejsca. Przynosi złe efekty wychowawcze czyli szkodzi dzieciom. A przecież nie dla siebie pracujemy, staramy się lecz dla dzieci miejmy więc do nich ludzkie podejście. Kiedyś praktykowałam u pani , która pisała pracę doktorską nt dobrego traktowania dzieci a te uciekały przed nią pod stół co wcale jej nie przerażało. Uważała to za normę a nawet chełpiła się, że ma taki posłuch wśród dzieciaków. 2 Odpowiedź przez Cyngli 2017-11-09 17:59:44 Cyngli Gość Netkobiet Odp: Hej dzieciaki co tam u was słychać? Rozmowy o wychowaniu. 4-latek z Zespołem Aspergera nie chce korzystać ani z nocnika, ani z toalety. Chodzi do przedszkola, do grupy integracyjnej. Próbowaliśmy już wszystkiego, Panie w przedszkolu pomysły? 3 Odpowiedź przez pogodnaMaria 2017-11-09 21:58:03 pogodnaMaria Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-11-09 Posty: 20 Odp: Hej dzieciaki co tam u was słychać? Rozmowy o wychowaniu. Miałam podobną dziewczynkę rok temu. Osiągnęła znaczny postęp. W tym roku też mam podobną ale jeszcze za wcześnie by cokolwiek powiedzieć. Jestem ciekawa jakie metody zastosowałaś lub zastosowałyście skoro nie sprawdziły się. Napisz kilka słów. 4 Odpowiedź przez Cyngli 2017-11-10 06:45:55 Cyngli Gość Netkobiet Odp: Hej dzieciaki co tam u was słychać? Rozmowy o wychowaniu. Głównie zachęcanie i pochwały bez monotonnego trucia co 5 min pt. "chcesz siusiu?".Wybrał sobie sam nocnik, przez jakiś czas się nim bawił. Siadał w ubraniu, etc. Żadnych efektów. Próbowaliśmy też z deską do toalety. Chodził z nami do łazienki, obserwował. NIC to nie dało. Rozmowy, książeczki specjalne też nic. Chodzi do psychiatry i psychologa, w przedszkolu ma trening czystości. Myśleliśmy, że może przy innych dzieciach zrobi postęp, ale nic z twierdzi, że jeszcze nie jest gotowy. To kiedy będzie? 5 Odpowiedź przez pogodnaMaria 2017-11-11 16:00:31 Ostatnio edytowany przez pogodnaMaria (2017-11-11 16:05:03) pogodnaMaria Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-11-09 Posty: 20 Odp: Hej dzieciaki co tam u was słychać? Rozmowy o wychowaniu. Przy podejściu „próba nr 1 z nocnikiem”, „próba nr 2 z książeczką” itp. a generalnie panie „mają problem i chcą rozwiązać swój kłopot i niewygodę”, a zapominają o problemie dziecka i o dziecku, które ma dojrzeć. Stworzenie atmosfery akceptacji dziecka to nie to samo co codzienne nakazy i zakazy, a także chęć pozbycia się problemu, dla świętego spokoju. Trzeba spowodować aby dziecko chętnie chodziło do przedszkola i czuło się w nim dobrze, swobodnie. Jest to oczywiście PROCES czyli coś co trwa, wymaga czasu. Przy niedojrzałości dziecka efekt na pewno nie będzie natychmiastowy ale stopniowo następuje poprawa na skutek chęci poprawy . Ogromny wpływ na motywację do zmian ma atmosfera w domu. Dziecko powinno mieć zaufanie do domowników, inaczej trudno o zaufanie do pani w przedszkolu. Zanim zaczniesz oczekiwać zbuduj zaufanie. Nie należy zapominać , że dziecko doskonale wyczuwa intencje dorosłych i celowo robi im na złość, jeśli ich nie lubi lub nie chce zastosować się do ich oczekiwań. 6 Odpowiedź przez Cyngli 2017-11-11 16:50:07 Cyngli Gość Netkobiet Odp: Hej dzieciaki co tam u was słychać? Rozmowy o wychowaniu. pogodnaMaria napisał/a:Przy podejściu „próba nr 1 z nocnikiem”, „próba nr 2 z książeczką” itp. a generalnie panie „mają problem i chcą rozwiązać swój kłopot i niewygodę”, a zapominają o problemie dziecka i o dziecku, które ma dojrzeć. Stworzenie atmosfery akceptacji dziecka to nie to samo co codzienne nakazy i zakazy, a także chęć pozbycia się problemu, dla świętego spokoju. Trzeba spowodować aby dziecko chętnie chodziło do przedszkola i czuło się w nim dobrze, swobodnie. Jest to oczywiście PROCES czyli coś co trwa, wymaga czasu. Przy niedojrzałości dziecka efekt na pewno nie będzie natychmiastowy ale stopniowo następuje poprawa na skutek chęci poprawy . Ogromny wpływ na motywację do zmian ma atmosfera w domu. Dziecko powinno mieć zaufanie do domowników, inaczej trudno o zaufanie do pani w przedszkolu. Zanim zaczniesz oczekiwać zbuduj zaufanie. Nie należy zapominać , że dziecko doskonale wyczuwa intencje dorosłych i celowo robi im na złość, jeśli ich nie lubi lub nie chce zastosować się do ich jednym słowem nie masz dla mnie żadnej rozsądnej rady. Bo to, co piszesz, to jest dla mnie jasne już od dawna. 7 Odpowiedź przez bbasia 2017-11-11 23:02:30 bbasia Redaktor Działu Psychologia Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-06-12 Posty: 3,001 Odp: Hej dzieciaki co tam u was słychać? Rozmowy o wychowaniu. Cyngli, a Twój syn mówi może co mu nie pasuje w załatwianiu się w toalecie? "W związku z tym, że wraca moda na rzeczy retro mam nadzieję, że zdrowy rozsądek i inteligencja znowu wrócą do łask." 8 Odpowiedź przez Cyngli 2017-11-12 00:42:23 Cyngli Gość Netkobiet Odp: Hej dzieciaki co tam u was słychać? Rozmowy o wychowaniu. bbasia napisał/a:Cyngli, a Twój syn mówi może co mu nie pasuje w załatwianiu się w toalecie?Niestety nie, choć staraliśmy się dowiedzieć na wszystkie możliwe sposoby. Jak tylko próbujemy go zachęcić, to od razu jest nie i sprzeciw totalny. 9 Odpowiedź przez bbasia 2017-11-12 01:19:12 bbasia Redaktor Działu Psychologia Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-06-12 Posty: 3,001 Odp: Hej dzieciaki co tam u was słychać? Rozmowy o wychowaniu. A przeszkadza mu chodzenie w mokrych spodniach, czy nie? Bo może jeżeli by mu przeszkadzało, to dać mu to trochę dłużej odczuć. Może go to przekona... "W związku z tym, że wraca moda na rzeczy retro mam nadzieję, że zdrowy rozsądek i inteligencja znowu wrócą do łask." 10 Odpowiedź przez Cyngli 2017-11-12 01:40:07 Cyngli Gość Netkobiet Odp: Hej dzieciaki co tam u was słychać? Rozmowy o wychowaniu. bbasia napisał/a:A przeszkadza mu chodzenie w mokrych spodniach, czy nie? Bo może jeżeli by mu przeszkadzało, to dać mu to trochę dłużej odczuć. Może go to przekona...Niestety nie przeszkadza. Jak każde dziecko z ZA, ma problem z odczuwaniem pewnych bodźców. 11 Odpowiedź przez santapietruszka 2017-11-12 10:02:24 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-11-12 10:03:55) santapietruszka Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-06-14 Posty: 12,977 Odp: Hej dzieciaki co tam u was słychać? Rozmowy o wychowaniu. Cyngli, mogę jedynie Ci napisać, że po pół roku pełnej współpracy z paniami w nowym w przedszkolu u nas wreszcie się udało Panie konsekwentnie zabierały małego co godzinę do toalety, nie umiem powiedzieć, w jaki dokładnie sposób "zmuszały" go, żeby usiadł - ale jakoś to ogarnęły (na pewno nie siłą ) i w końcu w domu również zaczął. Być może wpływ u nas też miała akurat przeprowadzka i zmiana kibelka, bo to akurat się zbiegło w czasie, trudno mi powiedzieć. Z tym, że panie w przedszkolu od razu zdjęły mu pampersa. Nie obeszło się bez przygód po drodze typu pranie przedszkolnego dywanu (nie ja prałam, przedszkole wliczyło w koszty ) oraz przebieranie po 10 razy dziennie (dodatkowa szafka w szatni na ciuchy, bo w jednej się nie mieściły ). Tylko że młody ma 6 lat, więc może to u Ciebie jeszcze trochę a teraz wszystko gra i trąbi, sikamy na stojąco - tylko że z kolei zrobił się strasznie wrażliwy na czystość majtek i przebiera je z 20 razy dziennie, a ja w kółko piorę Pomijając właściwości zdrowotne pietruszki, można stwierdzić, że jest ona po prostu smaczna. 12 Odpowiedź przez Cyngli 2017-11-12 10:09:53 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2017-11-12 10:11:30) Cyngli Gość Netkobiet Odp: Hej dzieciaki co tam u was słychać? Rozmowy o wychowaniu. Santa, ja wiem, że dzieci z ZA mają problem z treningiem czystości i naprawdę nie mam parcia na to, by młody już koniecznie od razu robił na toaletę, bo ja tak chcę. Dałaś mi nadzieję swoim postem, może faktycznie jest tak, jak mówią, że musi przyjść jego pora i zacznie gdy będzie w przedszkolu nie chcą za bardzo go do niczego zmuszać, bo i tak ciężko znosi pobyt w nowym miejscu i zmiany. Zaczął chodzić we wrześniu, najpierw do normalnej grupy, potem do integracyjnej go przenieśli i wciąż jest na etapie Bogu, że są pierwsze sukcesy w postaci jedzenia obiadów, w domu była masakra, a teraz dzięki dzieciakom w przedszkolu Młody je nawet surówki i chętnie pije ze szklanki, wcześniej tylko bidon. Zaczął też myć zęby, do czego w warunkach domowych nie mogłam go totalnie namówić. Po cichu liczę, że korzystać z toalety też się że może wychodzę tutaj na kiepską matkę, która nie potrafi niczego dziecko nauczyć, ale rodzic który ma latorośl z ZA na pewno zrozumie, bo wie jak jest. 13 Odpowiedź przez santapietruszka 2017-11-12 10:13:50 santapietruszka Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-06-14 Posty: 12,977 Odp: Hej dzieciaki co tam u was słychać? Rozmowy o wychowaniu. Cyngli napisał/a:Dzięki Bogu, że są pierwsze sukcesy w postaci jedzenia obiadów, w domu była masakra, a teraz dzięki dzieciakom w przedszkolu Młody je nawet surówki i chętnie pije ze szklanki, wcześniej tylko bidon. Zaczął też myć zęby, do czego w warunkach domowych nie mogłam go totalnie namówić. Po cichu liczę, że korzystać z toalety też się jest ok, a na toaletę przyjdzie pora. Jedzenie ważniejsze U nas też zaczęło się od kisielu z jabłkami Nie jesteś złą matką i nie daj tego sobie wmówić. Pomijając właściwości zdrowotne pietruszki, można stwierdzić, że jest ona po prostu smaczna. 14 Odpowiedź przez Wielokropek 2017-11-12 10:26:54 Wielokropek 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-03-01 Posty: 26,007 Odp: Hej dzieciaki co tam u was słychać? Rozmowy o wychowaniu. Cyngli napisał/a:(...) Panie w przedszkolu nie chcą za bardzo go do niczego zmuszać (...)Brawo dla pań w przedszkolu. Rozumieją, że to one są dla dziecka, a nie dziecko dla nich.(...) wciąż jest na etapie adaptacji. (...)Czyli... trzeba mu dać czas na zaadaptowanie do nowych warunków. Dokładanie mu wyzwań do niczego dobrego (dla nikogo) nie doprowadzi.(...) są pierwsze sukcesy w postaci jedzenia obiadów, w domu była masakra, a teraz dzięki dzieciakom w przedszkolu Młody je nawet surówki i chętnie pije ze szklanki, wcześniej tylko bidon. Zaczął też myć zęby (...)Czyli... uczy się nowych rzeczy. (...) Po cichu liczę, że korzystać z toalety też się nauczy. (...)Możesz liczyć głośno. Każdy ma swoje tempo, Twój syn także.(...) Wiem, że może wychodzę tutaj na kiepską matkę, która nie potrafi niczego dziecko nauczyć (...)Nie. Nie wychodzisz i nią nie jesteś. (...) ale rodzic który ma latorośl z ZA na pewno zrozumie, bo wie jak zrozumienia Ciebie nie potrzeba być rodzicem dziecka z ZA. Wystarczy odrobina rozumu i empatia. Jeśli ktoś chce, znajdzie ktoś nie chce, znajdzie powód."Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski 15 Odpowiedź przez Cyngli 2017-11-12 10:43:55 Cyngli Gość Netkobiet Odp: Hej dzieciaki co tam u was słychać? Rozmowy o Wielokropku. 16 Odpowiedź przez bbasia 2017-11-12 15:32:39 bbasia Redaktor Działu Psychologia Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-06-12 Posty: 3,001 Odp: Hej dzieciaki co tam u was słychać? Rozmowy o wychowaniu. To je jeszcze trochę podrążę... a może siadając na nocnik czy kibelek po prostu syn odczuwa zimno deski. Może spróbować przed siądnięciem ją ogrzać. Albo może jakiś pokrowiec z materiału, żeby imitowało w dotyku ubranie. Bo skoro w spodenkach siadał a bez nie chce to może problem jest właśnie w tym...Przydałoby się jakieś urządzenie do odczytywania czasem myśli dziecka... bo czasem jest to jakaś mała, łatwa do wyeliminowania pierdółka ale wpaść na to, co akurat dziecku nie pasuje jest prawie rzeczą niemożliwą... A potem żeby wiedzieć co konkretnie pasuje nastolatkowi... ech... marzenia "W związku z tym, że wraca moda na rzeczy retro mam nadzieję, że zdrowy rozsądek i inteligencja znowu wrócą do łask." 17 Odpowiedź przez Cyngli 2017-11-13 03:58:38 Cyngli Gość Netkobiet Odp: Hej dzieciaki co tam u was słychać? Rozmowy o wychowaniu. bbasia napisał/a:To je jeszcze trochę podrążę... a może siadając na nocnik czy kibelek po prostu syn odczuwa zimno deski. Może spróbować przed siądnięciem ją ogrzać. Albo może jakiś pokrowiec z materiału, żeby imitowało w dotyku ubranie. Bo skoro w spodenkach siadał a bez nie chce to może problem jest właśnie w tym...Przydałoby się jakieś urządzenie do odczytywania czasem myśli dziecka... bo czasem jest to jakaś mała, łatwa do wyeliminowania pierdółka ale wpaść na to, co akurat dziecku nie pasuje jest prawie rzeczą niemożliwą... A potem żeby wiedzieć co konkretnie pasuje nastolatkowi... ech... marzenia Już próbowaliśmy ogrzewać deskę, to nie w tym leży problem... 18 Odpowiedź przez bbasia 2017-11-13 20:11:03 bbasia Redaktor Działu Psychologia Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-06-12 Posty: 3,001 Odp: Hej dzieciaki co tam u was słychać? Rozmowy o wychowaniu. To pozostaje tylko życzyć Wam cierpliwości... "W związku z tym, że wraca moda na rzeczy retro mam nadzieję, że zdrowy rozsądek i inteligencja znowu wrócą do łask." 19 Odpowiedź przez Cyngli 2017-11-13 20:11:45 Cyngli Gość Netkobiet Odp: Hej dzieciaki co tam u was słychać? Rozmowy o wychowaniu. bbasia napisał/a:To pozostaje tylko życzyć Wam cierpliwości... Dziękuję bardzo. 20 Odpowiedź przez pogodnaMaria 2017-11-15 21:36:31 Ostatnio edytowany przez pogodnaMaria (2017-11-15 21:41:57) pogodnaMaria Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-11-09 Posty: 20 Odp: Hej dzieciaki co tam u was słychać? Rozmowy o wychowaniu. Wielokropek, szkoda, że mało osób rozumie dzieci tak jak Ty. Myślimy podobnie. Ten rodzaj zainteresowania dzieckiem świadczy o Twojej mądrości i empatii, czego tak mało nie tylko wśród przedszkolanek ale ogólnie wśród ludzi. Nauczyciele i rodzice jeśli mają dziecko z problemami najczęściej chcą jak najszybciej osiągnąć efekt pozytywny swoich oddziaływań nie myśląc o odczuciach dziecka, nie do końca zdając sobie sprawę z jego możliwości w danym momencie. Przypomniało mi się powiedzenie o piecu. Żeby w chacie zrobiło się ciepło, trzeba w piecu rozpalić i poczekać aż się rozgrzeje pomieszczenie. Ogień to ten niezbędny „wkład” w dziecko a czas…musi po prostu upłynąć zanim to do dziecka dotrze. Aby było ciepło przez cały czas trzeba stale „dorzucać do pieca” czyli dawać ciepło dziecku. Jaka to radość kiedy dziecko zaczyna sobie radzić ze swoim problemem. Mam na myśli oczywiście radość obustronną. Między innymi na tej podstawie tworzy się więź dziecko-nauczyciel lub jeszcze większa więź dziecko-rodzic. Taka więź wywołuje zaufanie dziecka do osoby dorosłej a wtedy już bez stresu chce ono zmieniać się, uczyć nowych rzeczy, itp. przez co możliwy jest postęp. Wiele zależy od indywidualnych cech dziecka. Niby jest to wiadome ale często rodzice chcą aby ich dziecko robiło wszystko w tempie innych dzieci. Co gorsza zdarza się, że ambitni rodzice chcą by ich dziecko było najlepsze chociaż go na to nie stać. Wtedy często następuje przebodźcowanie dziecka a w razie niepowodzenia staranie się o opinię ZA. Nie znając dziecka ani wystawionej opinii o nim nie chcę się wypowiadać konkretnie o dziecku cyngli. Cyngli opisała sztuczki, jakie stosowała a nie atmosferę w klasie czy dziecko. Wspomniała o opinii psychiatry choć z mojego doświadczenia wynika, że nie wszystkie opinie specjalistów uważam za w pełni trafne ale nie można ich lekceważyć. Choćby przykład dziewczynki, u której psycholog stwierdził „stan nie rokujący poprawy” a stopniowo pod moją opieką nastąpiła radykalna poprawa. Ale nie o niej chcę teraz napisać. Takie dzieci zdarzają się co roku. To normalne w pracy z dziećmi. I nie zawsze te ostatnie są zawsze ostatnie. Dziś chcę opowiedzieć o sytuacji chłopca z mojej grupy. Darek lat 5 sprawiał kłopoty w przedszkolu, siedział w kącie, nie brał udziału w zajęciach, czasem się moczył, płakał. U mnie od września do grudnia wchodził do klasy niezadowolony, czasem zapłakany, zły, mówiąc, że nienawidzi szkoły, wszyscy i wszystko jest tu głupie, łącznie z panią. „Ok, możesz być zły, płakać ze złości, wolno Ci” pozwalam mu wykrzyczeć, wyzwolić swoje emocje. Robi to wiele razy. Jest nadruchliwy, nerwowy, nie chce pracować, podejmować zadań, nie słucha poleceń. Pewnego dnia, gdy ulepianka rozmawia z dziećmi Darek dochodzi i mówi „wiesz..,że cię lubię”. „Niemożliwe! Przecież powiedziałeś, że nie”. „Nieprawda! I szkołę trochę też już lubię!” Co się stało? Pozwolenie na ekspresję swoich uczuć, niezmuszanie do pracy za wszelką cenę. To jest 5-latek jeszcze niedojrzały do trudnego procesu nauczania, siedzenia i słuchania, poza tym boi się porażki, tego, że czegoś nie umie. Nie chce zawieść wymagających rodziców ale nie jest w stanie spełnić ich oczekiwań. Stąd obok buntu płacz, rozpacz. Trzeba pozwolić na wyluzowanie się. Stopniowo, czasami chce wykonać z dziećmi krótkie, łatwe zadanie z moją pomocą. Stara się być grzeczniejszy, częściej się uśmiecha, mama mówi, że chętniej chodzi do szkoły. Uczestniczy w zabawach z kolegami, choć czasem bywa ich”ofiarą”. Kilka razy koloruje z własnej inicjatywy narysowane na kartce serduszka… całkiem ładnie! „Coś potrafisz!” Jest pochwała. Uśmiech zadowolenia. Musi pozostać w mojej grupie jeszcze rok ale pierwsze „lody przełamane”. Lęk oswojony, bariera strachu pokonana, nie moczy się. Przybyło pozytywnych doświadczeń. Chętnie współpracuje z logopedą, pyta kiedy następne zajęcia. Pozytywne informacje docierają do mamy. Mama chwali, cieszy się. To najważniejsza nagroda. Obok kruszenia barier, lęków jest zachęta w postaci budzenia ambicji dziecka. „Przecież masz mądrą głowę, umiesz myśleć, wiesz, co się stanie, gdy…” Nauczyć myślenia, przewidywania konsekwencji swoich zachowań, pokazać dziecku jako osobie swoją akceptację ale nie wszystkim jego zachowaniom. Rozmawiać szczerze, mówić do dziecka otwarcie, uczyć odwagi, wspierać. To zwykły człowiek z zaletami, wadami, emocjami. Wiadomo, że gdy się czegoś boi to albo wycofuje się albo denerwuje lub jedno i drugie. Ma prawo być przeczulony, tym bardziej w nowym środowisku. A jeszcze chciałby zaistnieć, zdobyć akceptację otoczenia, być lubianym. Tym większy stres, trzeba pomóc nie siłą a sposobem. Zachęcić. Ważna jest cierpliwość bo efekty nie pojawią się przecież od razu. I konsekwencja. Darek osiąga tylko społeczno-emocjonalną podstawę dojrzałości szkolnej ale słowo „podstawa” jest tu właśnie kluczem. Opanowanie swoich emocji, motywacja wewnętrzna „Chcę” są i dziecku luty 2017 W czasie wakacji spotykam się z mamą, rozmawiamy długo, serdecznie, Darek chętnie pracuje w domu. W drugim roku uczęszczania chłopiec uśmiechnięty, siada do stolika, robi zadania szybko i dobrze, pisze starannie, dostaje znaczki-nagrody. Inicjuje sam zabawy, czuje się ważny. Jest nawet w centrum uwagi, koledzy go lubią, mówią mu to często. Mama pyta mnie „Jak pani tego dokonała?” W skrócie opowiedziałam Jej to, co tutaj napisałam. Mama mówi dalej, że Darek przed wyjściem do szkoły perfumuje się i czesze, a kiedy zachorowałam dopytuje się kiedy wrócę bo nie jest zachwycony zastępstwami. Wspieram mamę przez cały czas do dziś. PS Po Twoich postach poczytałam trochę o Twojej sytuacji rodzinnej. Funkcjonowanie dziecka w grupie zależy między innymi od sytuacji domowej i jest to jeden z istotniejszych czynników wpływających na dziecko. Bardzo często rozmawiam z rodzicami dzieci z mojej grupy ale zawsze są to rozmowy w cztery oczy dlatego nie chcę omawiać Twoich spraw na forum publicznym. Nie jestem do tego przyzwyczajona choć widzę, że mają one wpływ na Twoje dziecko. Ja też znam sporo własnych i koleżanek sztuczek ale to nie jest sposób na zmianę dziecka a eskalacja brutalności prowadzi do nikąd. Rozwiążesz jeden problem a pojawią się trzy nowe. Dziecko to nie pies Pawłowa-bodziec-reakcja. Eskalacja metod agresywnych niczemu dobremu nie służy, przynajmniej niczemu dobremu dla dziecka. 21 Odpowiedź przez Cyngli 2017-11-15 21:49:27 Cyngli Gość Netkobiet Odp: Hej dzieciaki co tam u was słychać? Rozmowy o wychowaniu. Ale do mnie piszesz o tej brutalności? Co konkretnie ma według Ciebie wpływ na moje dziecko?Nie dysponuję jedynie opinią od psychiatry. Mam opinię od psychologa dziecięcego, fizjoterapeuta, terapeutki SI, neurologa, mam opinię wydaną przez wczesne wspomaganie rozwoju, mam opinię wydaną przez komisję do orzekania o niepełnosprawności, mam opinię wydaną przez poradnię pedagogiczo-psychologiczną... i tak dalej. Mam całą kupę syn jest cudowny. Robi duże postępy. Nie mam parcia, by już teraz był idealny i załatwiał się na kibel. Chodzi mi o jego komfort. Pampersy nie są komfortowe dla czterolatka. W grupie integracyjnej panuje miła atmosfera. Dzieci się lubią i pomagają sobie. Obie panie plus woźna stały się prawie rodziną dla nas wszystkich. Ja jestem typem matki angażującej się i ogólnie interesującej się tym, co się z dzieckiem miał 4 miesiące, a ja już czułam, że coś jest nie tak, jednak diagnozę można było postawić dopiero po drugim roku życia. Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Hej dzieci jeśli chcecie zobaczyć smerfów las na awe dziś zapraszam was .! ;'3 ;* Smerfy zawsze grały ważną rolę w moim myśleniu o Końcu Świata. Gdy miałem kilka lat, siadałem w piątek na fotelu, z rodzynkami w garści, bo dochodziła siódma i zbliżał się czas lepszej dobranocki. Już pierwsze nuty smerfnej piosenki wlewały ekstazę w moje ciało. Nawet komunikat Episkopatu tak mnie dziś nie cieszy, jak na tamte seanse! Smerfy to klasyka dziecięcej popkultury. Ich piosenka rządziła! Najlepsza jej przeróbka była na gaz: Hej dzieci jeśli chcecie Zobaczyć Smerfów las Przed ekran dziś zapraszam was. I telewizor włączcie Gaz odkręćcie i usiądźcie Zaczynamy dla Was nowy film. W oryginale odkręcany był oczywiście dźwięk, bo telewizory miewały wtedy pokrętła. W przeróbce był gaz, bo dziecko polskie kocha cyniczną ironię. Z grzecznej dobranockowej nuty jedno słowo robiło skoczną piosenkę o rozszerzonym samobójstwie. Odkręć gaz, a twoja rzeczywistość zmieni się radykalnie! Przeróbka ta była sceptyczna. Nie wiadomo, co się dzieje z człowiekiem po wysadzeniu domu. Ludzie snują różne wizje. Może być więc tak, że dziecko, co od odkręconej kuchenki biegnie przed telewizor, naprawdę zobaczy las smerfów. Nie było to zbyt prawdopodobne, dlatego nas śmieszyło. Wykładowca dogmatyki uznałby to stanowisko, powszechne w początkowych klasach szkoły podstawowej w Milejowie w latach dziewięćdziesiątych, za sceptycyzm eschatologiczny. Ja uznaję je za do kości tnący cynizm, spotykany u dzieciaków często niczym brud z paznokciami. To była pierwsza Apokalipsa Smerfów. Potem poświęciłem życie teologii. Smerfy stanowią bogate źródło dla niej. Oraz dla konserwatywnej myśli politycznej. Boję się sprawdzać, co dziś piszą o smerfach prawicowe internety, dość tego, co pamiętam z czasów, gdy je czytywałem: Smerfy to lewacka propaganda! * Wróg smerfów, Gargamel, chodzi w sutannie. * Mieszka w kościele. * Przy każdej kurii kręci się prałat, przypominający portret pamięciowy Gargamela, spisany od smerfów po ich ucieczce z kotła. * Gargamel-kurialista ma klakiera! Teraz smerfy. * Rządzi nimi ubrany na czerwono facet o powierzchowności Stalina. * Mają komunizm, są kolektywne, mają nawet kolektywną własność kobiet! * Biegają w czapkach frygijskich. Te czapki w starożytności dostawali wyzwoleni niewolnicy, stały się więc symbolem rewolucji, obalenia pana i plebana. Smerfy są lewackie! Gdy ktoś wie o logice tyle, ile ja widziałem, będąc w seminarium, od razu wyciąga wniosek, że niebieskie są tylko dla niepoznaki. Jeśli były dni, gdy myślałem o tym z powagą, to lepiej, że ich nie pamiętam. Tamta gorliwość i tamta logika minęły. Ta Druga Apokalipsa Smerfów dotyczyła więc wojny kulturowej. Walki o duszę Zachodu. Co zaś do Trzeciej Apokalipsy… Pewne wydarzenie z Francji sprzed tygodnia mówi więcej o dekadencji Europy, niż wszystkie cyniczne przyśpiewki dzieci, niż wszelkie spiskowe teorie. Dużo więcej, niż chciałbym usłyszeć. W Landerneau trzy i pół tysiąca osób przebranych za smerfy zebrało się, by pobić rekord Guinessa w liczbie osób przebranych za smerfy. Warto to zobaczyć. Jak widać na nagraniu, zabrakło tam człowieka przebrany za Gargamela w koronie. Pewnie zdecydował się zostać w domu. Powiat będziński 720 564 564 | Powiat zawierciański 720 574 574 | Powiat myszkowski 720 584 584 bedzin@ | zawiercie@ | myszkow@ Transmisje na żywo i reklama 720 594 594 Pewnego, słonecznego dnia szła sobie dziewczyna. Kierowała się w stronę kina. Słońce padało na jej włosy dając im odcień czekolady. Miała bladą cerę i szaro-niebieskie oczy. Z uśmiechem na ustach szła w stronę Silvera. Miała w uszach słuchawki. Szła na premierę jej ulubionego anime „ Naruto Shippuuden: Road to ninja”. Cieszyła się jak małe dziecko. Gdy weszła do kina stanęła w długiej kolejce i czekała aż będzie jej kolej. W tym samym czasie na przodzie kolejki stał czerwono-włosy chłopak. Chciał kupić dwa bilety na najnowszy horror, na który miał iść z Yahiko. Gdy kupił bilety został wypchnięty z kolejki, przez drobną dziewczynę. Miała brązowe włosy i jasną cerę. Podeszła do kasy i spytała zdyszanym głosem. - Czy są jeszcze bilety na Road to ninja? - Przykro mi , ale na dzisiejsze seanse zostały wszystkie wyprzedane. - Aha…. Bardzo dziękuje. Do rzekła w smutkiem w głosie. Wyszła z kolejki i od razu wpadła na Bardzo przepraszam!- powiedziała podnosząc się z chłopaka i pomagając mu wstać. Ten tylko się uśmiechnął. W jego kieszeni zawibrował telefon. Szybko go wyjął i przeczytał wiadomość od Yahiko. „ Sorry Nagato, ale idę z Konan i jej rodzicami do restauracji na kolację zapoznawczą…. Tak więc sorry i oddam ci kasę za bilet.”. Westchnął i schował telefon do kieszeni. - Mogę ci się jakoś wynagrodzić za to, że na ciebie upadłam?- spytała z lekkim rumieńcem. - Możesz jeśli chcesz pójść ze mną na pewien horror. Nagato podał jej dłoń. Z uśmiechem uścisnęła jego dłoń. - Ania. Miło mi. I z chęcią z tobą pójdę na ten film. - To złapał ją za rękę i pociągnął w stronę sali kinowej. Przed wejściem Ania zaproponowała, że postawni im jedzenie. Chłopak chciał za siebie zapłacić, ale mrożące krew w żyłach spojrzenie dziewczyny nakazało mu odpuścić. Gdy mieli kupiony prowiant, zajęli swoje miejsca. Chłopak zauważył swoją bandę. Nie chciał aby ci debile coś sobie pomyśleli. Zajął dyskretnie miejsca tak aby te ułomy go nie postrzegły. Po kilku minutach durnych reklam zaczął się film…. Dziewczyna podskoczyła na krześle, nie ze strachu tylko z powodu, że ktoś dotknął ją w pośladki. Spojrzała z wyrzutem na kompana, ale ten cały czas wpatrywał się w ekran. Znów zaczęła studiować los bohaterów. Nagle małej dziewczynce została odcięta siekierą głowa i znów Ania poczuła czyjąś dłoń na tyłku. Nagato zauważył , że podskoczyła do góry. Przybliżył swoje usta do jej ucha. - Boisz się?- spytał. - Nie. Tylko ktoś cały czas dotyka mnie w tyłek do powiedziała zirytowana i wkurzona. Chłopak spojrzał w stronę kumpli. Nie widział tam Hidana…. Zrobił face palma. Spojrzał dyskretnie za siebie. Tak ten debil siedział za nią i szykował się na kolejny atak. Szybko wziął Anie i usadził ją sobie na kolanach, a dłoń kumpla złapał i wykręcił. Hidan podskoczył i ludzie zaczęli krzyczeć ze strachu, bojąc się, że to ten morderca z filmu. Niektórzy nawet uciekli z sali kinowej. Chłopak szybko wrócił na swoje miejsce widząc spojrzenie czerwon0włosego…. Po skończonym seansie, Nagato pociągnął Anie w stronę swojej bandy. Podszedł do siwowłosego. - Chyba należy coś powiedzieć stwierdził Nagato. Hidan podszedł do brązowowłosej. - rzekł i puścił jej oczko. Nie wiedziała jak ma na to oczko zareagować. Kiwnęła tylko głową i odwróciła się do Nagato. - Naprawdę przepraszam za tamto. I mam nadzieje, że jakoś się zrewanżowałam. Pa- rzekła i pocałowała chłopaka w policzek, i odeszła w tylko sobie znaną stronę. Chłopak przez chwilę wpatrywał się w jej plecy zanim nie został wprowadzony na ziemie. - Ale laska. Naga masz rzekł rozmarzony Hidan. - To nie moja dziewczyna idioto. - To kto to niby jest?- spytał Zetsu. - Nieważne…. Czerwono-włosa szła w stronę toru wyścigowego. Miały odbyć się wyścigi na , które mogła tylko patrzeć. Szła z słuchawkami w uszach, leciała w nich „ SKRILLEX- Kill EVERYBODY”. Przez przypadek wpadła na blondyna , który był otoczony wianuszkiem wielbicielek. - Sorry powiedziała i ruszyła w stronę budki na zakłady. Obok niej znajdowało się wysokie drzewo z widokiem na cały tor. Wspięła się na nie i obserwowała jak zawodnicy szykują się do startu. Ujrzała znowu tego blondyna. Chłopak sprawdzał swoją maszynę i do tego wysłuchiwał marudzeń kumpla. - Tak rozumiem Kakuzu. Mam wygrać bo jako mój sponsor chcesz mieć powiedział z ironią i uśmiechem Namikaze. - Nie jestem twoim sponsorem tylko …. - Tak, tak. Ilość tej kasy doprowadza cię do szczęścia, i gdybyś dostał tą kasę to byś poszedł do nieba z tą forsą ze szczęścia. - Oczywiście. Ale jeśli wygrasz to całe 70% jest twoje. - rzekł z uśmiechem. Jego maszyna była w świetnej formie. Oddał Kakuzu narzędzia a wziął od niego swój kask z piorunami. Założył go na głowę nie pozwalając jego fanką na dotknięcie go w twarz. Zaprowadził motor na start i wystartował z usłyszeniem wystrzału. Kushina bacznie go obserwowała. Był niezły. Nawet lepszy od niej co musiała przyznać z niechęcią. Jeśli wygra to może z nim pogadam dattebane. Pomyślała i obserwowała losy chłopaka…. Jak się okazało Żółty Błysk Konohy wygrał w bardzo krótkim czasie ten wyścig. Kakuzu skakał z radości co jest nieczęstym widokiem. Namikaze podszedł z nim do budki odebrać pieniądze. Nagle gałąź na , której znajdowała się Hanabero pękła a ona zaczęła lecieć w dół. Przed upadkiem uratował ją blondyn. Uśmiechał się słodko, ale na dziewczynie nie robiło to żadnego wrażenia. Postawił ją na ziemi a Kakuzu poszedł odebrać za niego kasę. - Nic ci nie jest?- spytał z przerażeniem. - Nie rzekła a chłopak odetchnął z Kushina Uzumaki dattebane. - Minato Namikaze. Jeździsz?- spytał pokazując na swoją maszynę. - Nom dattebane. Bym wzięła udział w tych zawodach, ale tu są sami seksistowscy faceci nagle blondyn ujął dłoń Uzumaki i coś na niej napisał. Szybko został pociągnięty przez Kakuzu po maszynę i ruszyli do swoich domów. Dziewczyna spojrzała na dłoń. Widniał na niej numer telefonu z podpisem „ Zadzwoń to się umówimy na małą przejażdżkę. Minato”. Uśmiechnęła się pod nosem, zapisała telefon i ruszyła do domu…. ************** Pada deszcz. Stoję pod drzewem i go przeczekuję. W lewej ręce trzymam parasol, a w drugiej najnowszy tom Mangi "Doubt". Nie dbam o to, czy zmarznę... Najważniejsze, że książka zostanie nie naruszona. Czytałam… Byłam przy tym jak Yuu ratuje Mitsuki, lecz nagle jakaś piłka trafiła mnie w rękę, a mój tomik wpadł do kałuży. Otworzyłam szeroko oczy i rzuciłam się jej na ratunek. Była prawie cała mokra. Nie dało się już odczytać liter. Innymi słowami: do wyrzucenia. Obróciłam się ze złością i wbiłam spojrzenie w winowajcę. Miał rudo-czerwone włosy i czekoladowe oczy. Spróbował mnie wyminąć by sięgnąć po piłkę, lecz mu przeszkodziłam. Zacisnęłam ręce na jego ramionach i się na niego wydarłam: - O co ci chodzi?- odparł spokojnie. - Jak to "o co"?! Zniszczyłeś moją najnowszą sztukę…- załamałam się. - Czy to było aż tak ważne?- zaśmiał się. Nawet nie musiałam mu odpowiadać. Wystarczyło jedno spojrzenie. - Odkupujesz mi to…- spojrzałem mu prosto w oczy. Zawsze w tych walkach wygrywałam. Walczył długo, lecz w końcu odwrócił wzrok. - A nie możesz sama iść?- Bo ja gram w koszykówkę z kolegami...- wskazał głową grupkę osób. Najbardziej przykuła moją uwagę jedna postać. Wyglądała jak dziewczyna, lecz zdecydowanie brakowało tej osobie typowych kobiecych wypukłości. W końcu doszłam do tego, że to chłopak. Postanowiłam odwrócić trochę role i pobawić się z czerwonowłosym w kotka i myszkę. - Jak kocha to poczeka...- stwierdziłam. Prawie wybuchłam śmiechem gdy to powiedziałam. - Że co?!- popatrzył na mnie O co ci chodzi?! - No wiesz... Nie musicie się ukrywać…- popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się w sposób dodający otuchy. - Ale... My... Wcale nie!- zaczął szukać odpowiednich słów. Nagle podbiegł do nas ten blondyn. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął w sposób, który dobrze znałam. Będzie próbował ze mną filtrować… - Deidara jestem- przedstawił się i objął mnie ramieniem. Już miałam zareagować i coś mu zrobić, lecz uprzedził mnie czekoladowooki. - Spierdalaj od niej, stary- ochrzanił go i chwycił mnie za rękę. - A co, zazdrosny?- zaśmiałam się gdy odeszliśmy już kawałek. - Niech pomyślę… Może o...- nie dokończyłam zdania, bo zatkał mi usta ręką. - Jeśli chcesz ten tom, siedź cicho- mruknął. Już chciałam odpowiedzieć mu jakąś ripostą, ale przypomniałam sobie, że nie mam kasy. A ja chcę się dowiedzieć kto jest "wilkiem"! Szliśmy w milczeniu, aż zauważyliśmy najbliższą księgarnie. Weszłam do środka i od razu skierowałam się do mojego ulubionego działu. Sięgnęłam po zatopiony tytuł, lecz zastygłam z ręką wyciągniętą do połowy. Kątem oka zauważyłam, że wyszła inna, jeszcze nowsza manga. Wzięłam ją również do ręki. Sprawdziłem cenę, a następnie wyciągnęłam portfel. Miałam nadzieję, że chociaż kilka groszy mi zostało, lecz szczęście nigdy mi nie sprzyjało. Już odkładałam tom, lecz zatrzymała mnie czyjaś ciepła ręka. - Nie stać cię?- spytał mnie chłopak. - Niestety...- mruknęłam i podałam mu "Doubt". Ku mojemu zaskoczeniu wziął Co ty robisz?- spytałam. - Kupuję. Nie widzisz?- odparł podając kasjerce kupowany towar. Podał jej kartę, a następnie odebrał siatkę. Następnie podał ją mi. - Po co?- dalej się dopytywałam. - No nasza znajomość nie zaczęła się za bardzo… przyjaźnie- mimowolnie zachichotałam. - Racja, nawet się nie przedstawiłam- uśmiechnęłam się i odgarnęłam włosy z Minnou Josei, 17 lat, singielka- podałam mu rękę. - Sasori Akasuna, również lat 17, także singiel- uścisnął moją dłoń. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Nagle zadzwoniła mu komórka. Odebrał i zaczął mówić coś typu "Tak, tak… Zaraz będę". Schował telefon do kieszeni i spojrzał na mnie. - No to… Chyba to tyle…- już się odwracał, lecz szybka chwyciłam go za nadgarstek i pocałowałam. Następnie włożyłam do ręki papierek z moim numerem. Odeszłam, kierując się w stronę mojego domu. Kilka razy obróciłam się by go jeszcze zobaczyć. Nadal stał tam oszołomiony. Sądzę, że był to ciekawy dzień nie tylko dla mnie, a także dla niego. ******* - Mamo wychodzę na rolki – krzyknęła Jagoda wychodząc z domu i pojechała w stronę parku. Lubiła tam jeździć ponieważ mogła popatrzeć na ludzi z psami, a czasem też pobawić się z pupilami. Sama miała kota – Kocię – ale rodzice nie chcieli się zgodzić na drugiego zwierzaka. Jednak tym razem niebyło nikogo ze znajomych właścicieli czworonogów, więc postanowiła założyć słuchawki i posłuchać trochę muzyki. Jeździła tak jeszcze przez jakąś godzinę. Niestety nie usłyszała, że w jej stronę coś biegnie, po krótkiej chwili to coś w nią wpadło i wywaliła się na trawę. To coś kazało się pięknym szczeniakiem owczarka niemieckiego. - Ałła… - zajęczała siadając na ziemi i zerkając na zepsute słuchawki – No pięknie i miesięczne kieszonkowe poszło się kochać. – powiedziała podnosząc pozostałości jej własności. - Nic ci się nie stało – powiedział męski głos za nią. - Nie wszystko ok – odpowiedziała nad nią stał na rolach troszkę wyższy od niej czarnowłosy chłopak – Strasznie cię przepraszam Shaggy zerwał się ze smyczy i nie mogłem go dogonić bo dopiero uczę się jeździć . - Czyli wabisz się Shaggy- zwróciła się do psa który grzecznie siedział obok niej z oklapniętym jednym uszkiem. Na dźwięk jej głosu zaszczekał przyjaźnie –Fajny z ciebie piesek Shagguś – powiedziała i podrapała go za uszkiem. - Co się stało z twoimi słuchawkami? – zapytał chłopak. - Złamały się kiedy się wywaliłam – odpowiedziała podnosząc się. - O nie to moja wina, jeszcze raz cię strasznie przepraszam- powiedział stając koło niej. Dopiero teraz mogła mu się dokładnie przyjrzeć. Miał długie ( jak na chłopaka dop. ) czarne włosy spięte gumką nieznanego koloru które z przodu okalały jego śliczna twarz. Jego oczy były równie czarne co włosy i biła od nich troska ale również ogromna duma. Był umięśniony ale nie był osiłkiem. Miał na sobie ciemno-granatową bluzkę i podobnego koloru spodenki, a na jego szyi wisiał naszyjnik z trzema łezkami , na kolana i łokcie miał nałożone ochraniacze. On również mógł dokładnie obejrzeć nową znajomą. Miała długie czarne włosy, które swobodnie opadały na jej twarz i ramiona. Jej niebieskie oczy można by było porównać z kolorem nieba ale były nieco ciemniejsze. Była ubrana w fioletowy top i czarne krótkie spodenki, a na szyi miała zawieszony wisiorek z kocią łapą. - No tak ale jestem niewychowany nazywam się Itachi Uchiha – powiedział i podał jej rękę. - Więc cześć Itachi ja jestem Jagoda Lee – odpowiedziała i uścisnęła dłoń chłopaka - Ładnie. Powiedz umiesz jeździć , bo ja się dopiero uczę i niestety na razie udaje mi się tylko utrzymać równowagę. To jest trudniejsze niż przypuszczałem. - No to masz szczęście że na mnie wpadliście, ponieważ mam już trochę doświadczenia jeśli chodzi o uczenie kogoś. - Tak, uczyłam mojego kumpla jazdy na rolkach i znajomą jazdy na łyżwach. Ale nie robię niczego za darmo. - Niech zgadnę chcesz nowe słuchawki ? -Pudło chcę się pobawić z twoim pieskiem – powiedziała wystawiając mu język. - To poduczysz mnie trochę i pozwolę ci się pobawić z Shaggym. Co ty na taki układ ? - Zgadzam się. Więc zaczynamy, z tego co mówiłeś znasz podstawy – skinął głową na tak – to będzie już łatwiej – po tych słowach stanęła na przeciwko niego – Daj ręce – wydała jakby rozkaz, a chłopak posłusznie podał jej dłonie – Teraz możesz próbować jechać będę ci mówić co powinieneś poprawić, a potem się zobaczy. – powiedziała Jagoda. Kiedy zaczęli lekcję dziewczyna jechała tyłem i poprawiała błędy Itachiego. Po około 30 minutach chłopak załapał już o co chodzi i Jagoda mogła jechać z nim za rękę. Nie ukrywała, że bardzo jej się to podobało. - Zrobimy krótką przerwę, nogi mnie bolą – powiedział Itachi. - Jasne chodź na tamtą ławkę – odpowiedziała Jagoda i pociągnęła chłopaka w kierunku wyznaczonego miejsca. - Jej nogi mi po prostu odpadają, a ty dalej tryskasz energią. Jak ty to robisz ? – zapytał chłopak siadając na ławce. -Ma się tą kondycję – uśmiechnęła się i zrobiła piruet – a tak na serio to pewnie dlatego ,że ty się uczysz a to wymaga więcej wysiłku. – podsumowała i usiadła koło niego, a piesek podbiegł do parki. - Może masz rację. Dasz mi swój numer żebym mógł umówić się na kolejne lekcje- powiedział dziewczyna się lekko zarumieniła. – Wygląda tak ślicznie – pomyślał Itachi. - Jasne- odpowiedziała i podyktowała chłopakowi numer, on zrobił to samo. - Ale ty masz szczęście – powiedziała. - Dlaczego? – zapytał zdziwiony. - Że masz takiego pieska, też bym takiego chciała, ale rodzice nie chcą się zgodzić na drugiego zwierzaka. - Tak, mam kota który wabi się Kocia. – powiedziała i rzuciła patyk psu. - Chciałbym kiedyś go zobaczyć. - Może zobaczysz – odpowiedziała i zaśmiała się przy tym – No dobra koniec przerwy jedziemy dalej, czy odprowadzić cię do domu. - A to nie ja powinienem odprowadzić ciebie, co? - Nie chcę ryzykować tym że się gdzieś po drodze zabijesz na jakimś kamieniu bo to by była wielka strata – zaśmiała się - a poza tym chcę spędzić jeszcze trochę czasu z Shaggym. – odpowiedziała i pokazała mu język. -Dobra no to w zamian za to jutro zapraszam cię na lody do Myszki, może być? - Ok – odpowiedziała i pojechali w stronę domu chłopaka.

hej dzieci jeśli chcecie zobaczyć smerfów las nuty